Nie rzuciłem.
Ten blog miał z założenia być miejscem, w którym mogę podzielić się swoimi przemyśleniami, a nie miejscem w którym piszę o sobie i swoich przeżyciach. Nie miał być ani miejscem do karmienia ego, ani konfesjonałem. Niemniej jednak teraz trochę tego drugiego, dla symetrii.
Otóż nie rzuciłem palenia. W drugim, czy trzecim tygodniu bez nikotyny, znalazłem sobie wystarczająco stresującą sytuację, która uzasadniała sięgnięcie po papierosa. No cóż – w niewielu rzeczach na świecie mamy takie doświadczenie, jak w racjonalizacji.
Mam w pracy bardzo dobrego kolegę, który akurat na ten blog zagląda. Ów kolega parę dni temu, zmierzył mnie krytycznym spojrzeniem, kiedy odpalałem papierosa i powiedział:
„Liczę, że zdementujesz teraz swój nadęty wpis na blogu, o tym jak to niby rzuciłeś palenie”.
Zaskoczył mnie co nieco, ale cóż – jest w tym trochę słuszności. Niewątpliwie – nie jestem w tej materii wzorem do naśladowania.
Natomiast chciałem podkreślić, że niezależnie od moich osobistych słabości, wyliczenia i argumenty wymienione miesiąc temu we wpisie „Ile kosztuje Marlboro Light?” dalej są prawdziwe…
Pozdrawiam
Przemek